Platforma BrandMe CEO. Coś więcej niż plebiscyt

Hannes Schmid. Artysta uczy filantropii

Fotografował gwiazdy rocka i modelki, ale to okaleczona dziewczynka okazała się najważniejsza. Sztuka zawiodła go do świata, który wypełnia dzisiaj jego życie. W Kambodży stworzył wioskę, która pomaga rodzinom ze slumsów wydobyć się z nędzy i poniżenia. O tym, jak skutecznie pomagać, Hannes Schmid opowiedział gościom gali BrandMe CEO
Nie jest łatwo mądrze wspierać potrzebujących. Hannes Schmid opowiedział gościom gali BrandMe CEO, jak on do tego podchodzi

Hannes Schmid. Artysta uczy filantropii

Fotografował gwiazdy rocka i modelki, ale to okaleczona dziewczynka okazała się najważniejsza. Sztuka zawiodła go do świata, który wypełnia dzisiaj jego życie. W Kambodży stworzył wioskę, która pomaga rodzinom ze slumsów wydobyć się z nędzy i poniżenia. O tym, jak skutecznie pomagać, Hannes Schmid opowiedział gościom gali BrandMe CEO

Nie jest łatwo mądrze wspierać potrzebujących. Hannes Schmid opowiedział gościom gali BrandMe CEO, jak on do tego podchodzi
Nie jest łatwo mądrze wspierać potrzebujących. Hannes Schmid opowiedział gościom gali BrandMe CEO, jak on do tego podchodzi

Fot.: Materiały prasowe

Hodują prosięta i kurczęta, a także ryby w kilku stawach, które potem dostarczają do przetwórni. Warzywa z ich upraw, szatkowane i pakowane w pobliskim zakładzie, trafiają do restauracji i hoteli w całym kraju. Odbiera je także pobliski hotel, który sami wybudowali, chcąc skorzystać z mody na ekoturystykę. Jest w nim spa, kuchnia oparta na lokalnych tradycjach, a nawet ośrodek jogi. W budowie pomógł zakład stolarski, zatrudniający dziś 50 rzemieślników. To zaledwie część obiektów niezwykłego klastra Smiling Gecko, który z pomocą ludzi dobrej woli zbudował Szwajcar Hannes Schmid, światowej sławy artysta fotografik. Zbudował go w Kambodży, jednym z najbiedniejszych krajów świata.

Smart village zamiast smart city

– Pomóc ludziom ze slumsów w taki sposób, by nauczyli się i potrafili pomagać samym sobie. Taka była i taka jest idea tego projektu. I od początku było dla mnie jasne, że powinien on mieć ekonomiczny, biznesowy fundament. Ludzie muszą mieć własne pieniądze, stały dochód – mówił Schmid.

Dziś osiem i pół tysiąca Kambodżan może godnie żyć dzięki Smiling Gecko. Udało się ich wydobyć z nędzy, poniżenia, stworzyć im szansę na lepsze życie.

Marzeniem Schmida jest zbudowanie „smart village”. Dziś głośno jest na świecie o „smart cities”, czyli inteligentnych miastach wykorzystujących technologie informacyjno-komunikacyjne dla podniesienia jakości życia mieszkańców. Inteligentna wioska w Kambodży, stawiająca na kreatywność, zrównoważony rozwój, samofinansowanie, nie tylko poprawiałaby byt takiej społeczności, ale też wspomagała rozwój kraju, który ma słabe rolnictwo i przemysł i którego gospodarka jest nadmiernie uzależniona od importu.

Schmid sądzi, że jego wizja takiej wioski – skupiska wzajemnie się uzupełniającego małego biznesu – zmaterializuje się w okolicach 2024 roku. I wpłynie na poziom życia także 600 tys. ludzi mieszkających w jej sąsiedztwie. Tymczasem Szwajcar buduje w niej zakład przetwórstwa ryżu. Dzięki temu Smiling Gecko będzie mógł skuteczniej lokować ryżowe produkty na rynku.

W wiosce Smiling Gecko Schmid bywa co najmniej raz w miesiącu. Potrzebują jego wsparcia. Ale i on bez doglądania projektu nie mógłby już żyć.

Tragedia dzieci z Kambodży

Projekt zainspirowała nieprawdopodobna historia. W 2013 roku, podczas fotograficznej podróży po Tajlandii, w jednym z miast natknął się na żebrzącą 13-letnią dziewczynkę. Jej twarz go zszokowała. Była niesamowicie okaleczona. Dał małej pieniądze, ale nie mógł o niej zapomnieć i odnalazł ją następnego dnia. Powiedziała mu, że jest z Kambodży, a jej żyjąca w biedzie rodzina sprzedała ją, gdy miała sześć lat. Wywieziono ją do Tajlandii i nakazano żebrać.

Miała już wtedy poparzoną twarz. Schmidowi udało się dowiedzieć, że zrobiono jej tak, by wzbudzała większą litość i w ten sposób więcej zarabiała, i że jest to „dzieło” syndykatu operującego nieletnimi prostytutkami i żebraczkami.

– Odkryłem wtedy, że jest to los setek dzieci, które oszpecano palnikiem lub kwasem siarkowym i posyłano na ulice. Postanowiłem im pomóc – mówi Hannes Schmid.

Dowiedział się też, że na wysypisku śmieci na przedmieściach Phnom Penh, stolicy Kambodży, żyje mnóstwo dzieci ze skrajnie ubogich rodzin. Zbierają odpady i sprzedają je jako wtórne surowce, by za uzyskane tak pieniądze kupić ryż. Przeniósł się na wysypisko, by zrozumieć położenie jego małych mieszkańców. Przebywał z nimi dwa lata.

Dotąd fotografował gwiazdy rocka, towarzysząc w trasie koncertowej więcej niż 250 grupom, z The Rolling Stones, Queen i Depeche Mode na czele. Portretował Jacquesa Villeneuve’a i Jensona Buttona, mistrzów wyścigowej Formuły 1. Na nowo stworzył kowboja Marlboro Man, słynnego z reklam papierosów. Dla „Vogue”, „Elle”, „Harper’s Bazaar” robił zdjęcia modelkom wspinającym się na słonie, zabierał je pod alpejską górę Eiger, a nawet pod Mount Everest. Kreował doskonałe iluzje. W fotografii Schmid osiągnął wszystko, co było do osiągnięcia. Stał się jednym z najbardziej znanych artystów w tej dziedzinie na świecie. Mógł spokojnie odcinać kupony od sławy. Spotkanie z żebrzącą dziewczynką wyznaczyło mu nowy cel. Smiling Gecko stał się projektem jego życia.

Trzy zegary na ścianie

Zaczął od zaopatrywania rodzin ze slumsów w ryż, w mineralną wodę, mleko w proszku. Ze Szwajcarii sprowadzał dla nich leki. Kupował im też tuk-tuki, czyli trzykołowe autoriksze do transportu. Sam to wszystko finansował. Szybko zrozumiał, że ryż, wodę, lekarstwa może tak dostarczać przez kolejnych 20 lat i niewiele to zmieni. Rodziny ze slumsów w slumsach pozostaną.

– Konieczne było inne, całościowe podejście, skoncentrowanie się na przyczynach – mówi.

Wspólnie z adwokatką Dominique Ruetimann w 2012 roku powołał Smiling Gecko, jako stowarzyszenie non profit, którego misją miała być pomoc ludziom znajdującym się w potrzebie. On był bardzo znanym artystą, ona miała świetne, prywatne i zawodowe kontakty w Azji, więc szybko skupili wokół organizacji zamożnych donatorów i sponsorów, ekspertów i trenerów specjalizujących się w edukacji, rolnictwie, budownictwie, hotelarstwie oraz nowych technologiach.

By wystartować z projektem wioski w Kambodży, Schmid zarejestrował tam w 2014 roku organizację non profit Smiling Gecko Cambodia. Dzięki temu łatwiej było kupić ziemię w tym kraju. Najpierw były to 22 hektary w prowincji Kampong Chhnang. W 2015 roku na część terenu sprowadził ze slumsów w Phnom Penh 12 rodzin, które zamieszkały w wybudowanych przez siebie domach. Z prowadzeniem farm, uprawami zbóż, hodowlą kurczaków i świń słabo sobie jednak radziły i Schmid zaprosił kilku szwajcarskich ekspertów rolnych, by im pomogli.

– Dziś uprawy rolne, fermy drobiu i trzody chlewnej oraz stawy rybne zajmują 120 hektarów, na 60 kolejnych rosną warzywa. W sumie jest to 220 rodzin – mówi Schmid.

W samym tylko 2015 roku Smiling Gecko zainwestował w kambodżańską wioskę blisko milion franków. Przez kolejne lata szybko się ona rozrastała, wzbogacała o kolejne obiekty i usługi, była coraz sprawniejsza ekonomicznie. Rodziny rolnicze zarabiają średnio 300 dolarów miesięcznie. Dla porównania kobiety pracujące w jednym z lokalnych chińskich zakładów włókienniczych dostają co miesiąc sześć razy mniej. Osiągane przez społeczność wioski dochody przeznaczane są też na wspólne potrzeby.

Na ścianie jego biura w Zurychu wiszą trzy zegary: jeden pokazuje czas w jego rodzinnym mieście, drugi w Pekinie, gdzie często ma wystawy, trzeci zaś w Phnom Penh, w pobliżu którego zlokalizował swój niezwykły projekt. Ten trzeci odmierza też czas jego nowego życia. Życia, które go dzisiaj kręci. Ma bowiem poczucie, jak sam mówi, że choć częściowo wpływa na rzeczywistość, a nie tylko utrwala ją na zdjęciach.

Artykuł opublikowany na stronie: https://www.forbes.pl/przywodztwo/hannes-schmid-na-gali-brandme-ceo/4qfqsqe w dniu 28/10/2021 przez Bogdana Możdzyńskiego.

Total
0
Shares
Related Posts
Marcin Grzymkowski. Można o nim powiedzieć: „w butach urodzony”, bo temu, jak sprzedaje się buty, przyglądał się od małego, towarzysząc rodzicom w ich sklepie stacjonarnym. A kiedy dorósł, na zapleczu tego sklepu zbudował eobuwie, absolutny fenomen polskiego e-commerce. Pod okiem Grzymkowskiego sklep przez 16 lat, rok w rok, rósł o 100 proc., nieustająco wykazując rentowność. Dziś przedsiębiorca gotowy jest na nowe biznesowe wyzwania. I już działa, bo nie lubi bezczynności.
Czytaj całość

Marcin Grzymkowski. W biznesie liczą się pasja i konsekwencja

Szybki rozwój firmy, którą Marcin Grzymkowski zbudował na zapleczu stacjonarnego sklepu rodziców, zaskoczył nawet jego samego. Ale choć eobuwiu sprzyjają rynkowe trendy, nie byłoby spektakularnego sukcesu bez ciężkiej pracy, pełnego zaangażowania i wyjątkowo mądrych aliansów założyciela
Wojciech Kamiński– wieloletni szef spółki Maxi Zoo w Polsce. Z wykształcenia psycholog, z zamiłowania pasjonat zarządzania duży nacisk kładący na prozespołowe podejście do pracowników. Bardzo dba o to, żeby być autentycznym i prawdomównym oraz – w konsekwencji – budzić zaufanie swojego zespołu. To filozofia, która sprawdziła się w trudnym roku pandemii.
Czytaj całość

Wojciech Kamiński. Sukces długodystansowca

Dyrektor zarządzający Maxi Zoo jest z wykształcenia psychologiem i w pracy ważne są dla niego humanistyczne wartości. Pandemia utwierdziła go w przekonaniu, że jego filozofia zarządzania jest słuszna. Nie zwolnił w tym czasie żadnego pracownika
Członkowie kapituły BrandMe CEO w tym roku postanowili przyznać dodatkową nagrodę
Czytaj całość

Nauka i biznes. Nie tylko pieniądze

Drugie posiedzenie kapituły tegorocznej edycji plebiscytu BrandMe CEO przyniosło pewien zwrot. Obok dyskusji nad kandydaturami, które już wpłynęły, pojawiła się propozycja, by przyznać dodatkowe wyróżnienie. Chodzi o podkreślenie wagi, jaką dla biznesu ma nauka
Mark Loughran, dyrektor generalny Microsoft w Polsce, i Beata Mońka, Business Partner BPS, RASP, zgadzają się, że tęsknimy za spotkaniami i kontaktem ze współpracownikami, a w przyszłości chętnie wrócimy do biur
Czytaj całość

Empatia lidera pobudza kreatywność

Prawo do błędu, urlop od wypalenia zawodowego, burze mózgów online, samodyscyplina w trakcie wideokonferencji, a nawet medycyna w wersji 2.0. Mimo kłopotów firmy i gospodarka w ostatnim czasie zyskały cyfrowy impuls rozwoju. Jednocześnie covidowa rzeczywistość postawiła przed nami nowe wyzwania. Trochę też zaczynamy tęsknić za biurami. I za sobą nawzajem